Piętnastropiętrowy, drewiany drapacz chmur pośrodku pola; średniowieczny blok; garaż mieszkalny – to tylko pojedyncze przykłady z długiej listy ciekawych błędów, z jakimi się spotykają osoby zajmujące się miejskimi danymi. Zapowiada się, że jeszcze w tym roku czeka nas rewolucja.
Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju wraz z Ministerstwem Infrastruktury planują wdrożyć nowe procedury, dzięki którym liczba błędów, na których pracują samorządy, ma być znacznie mniejsza. – Sprawne zarządzanie miastami jest niemożliwe bez odpowiednich danych – zauważa minister Jerzy Kwieciński. – Samorządy oraz jednostki naukowe od lat zgłaszają nam problem z jakością danych. Konsekwencją tego stanu rzeczy są nie tyko analizy narażone na błędy, ale i strata czasu osób, które na własną rękę muszą wprowadzać poprawki – dodaje.
O czym mowa? Jak wskazują eksperci, za przykład problemu może służyć baza Ewidencji gruntów i budynków (EGiB), gdzie można znaleźć np. piętnastropiętrowy, drewiany drapacz chmur pośrodku pola; czy garaż mieszkalny. W Elbągu znajdziemy kilkuhekterowe pole orne, które oznaczone jest jako droga. Gdzie indziej, np. w Tychach, rynek w centrum miasta jest oznaczony jako zabudowa mieszkaniowa. W Krakowie z kolei możemy znaleźć średniowiczny blok z wielkiej płyty, który pochodzi z…1217 roku.
[ezcol_1half][/ezcol_1half] [ezcol_1half_end][/ezcol_1half_end]
Według szacunków badaczy z Obserwatorium Polityki Miejskiej, które publikuje cykl raportów o stanie polskich miast, skala błędów i konieczność ich poprawy może kosztować polskie samorządy i jednostki naukowe nawet 10 mld zł rocznie.
Szczegóły zmian mają zostać zaprezentowane w maju.
Dzisiaj prima aprilis, ale takie błędy naprawdę się pojawiają.
Raport o stanie polskich miast
· Mieszkalnictwo społeczne ·
· Zarządzanie i współpraca w miejskich obszarach funkcjonalnych ·
· Niskoemisyjność ·
· Gospodarka ·
Dodaj komentarz