Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie – wszystko zależy od sytuacji społeczno-ekonomicznej rodziny oraz funkcjonujących rozwiązań instytucjonalnych. Aktywność warunkuje wiele czynników, takich jak m.in. dostęp do publicznych żłobków i przedszkoli, łatwość wychodzenia z domu (dostępna duża winda czy konieczność znoszenia wózka z 4 piętra kamienicy), rodzina (partner lub dziadkowie do pomocy), zatrudnienie (i jego forma) oraz wysokość dochodów.
Nie ma co ukrywać – problem jest bardzo złożony i dotyczy on bardzo dużej grupy osób, która nie jest łatwo zauważalna w przestrzeni miasta. W Polsce na koniec 2016 roku było 916 tys. dzieci w wieku 0-3 lat (z czego 704 tys. w gminach miejskich), co oznacza, że aktywność w mieście dotyczy liczby opiekunów o przynajmniej podobnej wartości. Na podstawie statystyk publicznych trudno jest oszacować ile dokładnie osób w Polsce sprawuje opiekę nad dziećmi w tym wieku, ale można przyjąć w uproszczeniu, że dzieckiem opiekuje się min. 1 dorosły, choć w wielu przypadkach rodzice czynią to wspólnie przy dodatkowym wsparciu członków rodziny lub opiekunów.
Każdorazowe wyjście z domu wymaga od osoby opiekującej się dzieckiem zorganizowania i planowania (czy mam spakowane pieluchy? czy wychodzimy na tyle długo, że dziecko zdąży zgłodnieć? jak dostać się na miejsce? czy jest spakowane zapasowe ubranie na wypadek nieszczelnej pieluchy?). Nie ma co się oszukiwać – opieka nad dzieckiem sama w sobie jest wymagająca, a każde dodatkowe utrudnienie jest kolejną barierą do pokonania, która pochłania energię. Są jednak działania, które miasta mogą podjąć, tak by nie stawiać dodatkowych przeszkód na drodze mieszkańcom z małymi dziećmi, którzy chcą się zaangażować w życie miasta. Oczywiście można wyjść z założenia, że nasi rodzice dawali sobie radę z funkcjonowaniem w mieście i nie powinniśmy narzekać na przestrzeń i usługi publiczne, bo i tak mamy lepiej. Trzeba jednak mieć na uwadze to, że współcześnie w miastach prowadzi się bardziej aktywny tryb życia, a każdy obywatel powinien mieć równy dostęp do oferty miasta. Jak miasto może pomagać osobom z małymi dziećmi? Rozwiązań jest naprawdę wiele.
Często w przejściach podziemnych i na kładkach montowane są strome podjazdy, które dodatkowo nie pasują do rozstawu kół wózków, w szczególności tych trójkołowych i bliźniaczych. Jednak mając wyłącznie do wyboru pomiędzy stromym podjazdem a samymi schodami, wygodniejsze jest to pierwsze rozwiązanie. Typowe spacerówki (z wózków „2w1”) ważą ok. 12 kg + 10 kg dziecka + 2 kg torba od wózka + 3 kg zakupów = 27 kg. Nie jest to ani lekkie ani poręczne, a nie zawsze jest ktoś w okolicy do pomocy. Windy, które pomagają rozwiązać problem poruszania się, bywają niesprawne lub o wymiarach nie będących w stanie pomieścić wózka, co sprawia, że jednak przejście na poziomie jezdni jest najlepszą opcją.
[ezcol_1half]
Warszawa[/ezcol_1half] [ezcol_1half_end]
Warszawa, fot. Olga Zuchora[/ezcol_1half_end]
Główną barierą są schody, lecz dostanie się do środka z wózkiem utrudniają również ciężkie drzwi otwierane ręcznie i małe wiatrołapy. Wszelkie windy czy platformy schodowe powinny umożliwiać samodzielną obsługę, ponieważ często napotyka się niechęć obsługi (zazwyczaj ochrony) do uruchamiania urządzeń dla wózków dziecięcych, a ciągłe szukanie obsługi i proszenie o pomoc jest męczące. Najlepsze są bezobsługowe podjazdy, ale jeżeli nie ma możliwości finansowych, by stworzyć podjazd, to dobrze jest zamontować dzwonek tuż przy schodach, którym można wezwać pomoc do wnoszenia wózka. Naklejanie kartek z numerem telefonu jest jakimś rozwiązaniem, lecz trzeba mieć na uwadze to, że ktoś może nie posiadać przy sobie sprawnego telefonu. Warto również na stronie instytucji napisać o dostępności budynku, w którym się ona znajduje.
Oczekiwanie w długich kolejkach sprawia, że dzieci się nudzą i trudno jest nad nimi zapanować, by usiedziały w spokoju. W przypadku systemów kolejkowych opartych na numerkach powinna być możliwość pobrania numerka priorytetowego, dzięki któremu skoczy się na sam przód kolejki. Innym dobrym rozwiązaniem, które stosują niektóre urzędy dzielnic w Warszawie, jest możliwość umówienia się z urzędnikiem na konkretną godzinę. Ważne jest, by informacja o pierwszeństwie obsługi była w miejscu widocznym i by urzędnicy sami prosili osoby z dziećmi na przód kolejki.
I to nie pierwsza lepsza toaleta, lecz taka dostosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych i dostępna dla osób obojga płci. To nie opiekun decyduje, że czas zmienić dziecku pieluchę – ono samo krzykiem może się tego domagać. Bez względu na to czy jest przewijak, czynność tę trzeba wykonać, a zdecydowanie w interesie wszystkich jest, aby nie robić tego na oczach np. osób oczekujących w kolejce. Taka toaleta umożliwia również skorzystanie z niej przez osobę dorosłą, która nie musi zostawiać wózka z dzieckiem na korytarzu bez nadzoru.
Na bezpłatny wrzątek dla dziecka oraz możliwość podgrzania pokarmu najłatwiej jest liczyć w wagonach kolejowych Warsu. Mało instytucji zapewnia wspomniane udogodnienia, w związku z czym opiekunowie nawet wychodząc na krótko z domu są wyposażeni w termosy z wrzątkiem (w szczególności zimą) i opakowania zatrzymujące ciepło. Wrzątek bywa udostępniany w lokalach gastronomicznych zazwyczaj bezpłatnie, ale zdarzają się sytuacje, że trzeba za niego płacić (nawet prosząc o 60 ml!). Zakup mikrofalówki i czajnika nie jest dużym wydatkiem w skali budżetu miasta. W idealnej przestrzeni obok nich powinien być zlew umożliwiający umycie butelki/naczynia by resztki jedzenia nie fermentowały, krzesło w którym można posadzić dziecko do karmienia oraz wygodny fotel z parawanem dla matki karmiącej piersią.
Spotkania konsultacyjne trwają zazwyczaj ok. 1,5-2 godzin, więc są na tyle długie, że dziecko może mieć problem z usiedzeniem w spokoju. Dobrą praktyką jest organizowanie równoległych spotkań konsultacyjnych skierowanych do większych dzieci (nawet przedszkolaków). Dla mniejszych można zorganizować opiekę w postaci wykwalifikowanego animatora – należy tylko pamiętać przy tym, żeby być otwartym na dzieci w każdym wieku, również te kilkumiesięczne. Jako minimum dostępne powinny być kąciki dla dzieci, tak żeby je czymś zająć, w momencie gdy urząd nie jest w stanie zapewnić opieki. Jeżeli ktoś woli sam zająć się dzieckiem podczas konsultacji, to powinien być mile widziany z nim na sali.
Stworzenie samej infrastruktury czy rozwiązań organizacyjnych nie rozwiąże problemu. Kluczem do sukcesu w przypadku zwiększenia dostępności przestrzeni miejskiej i instytucji publicznych jest dbanie o stan wprowadzonych rozwiązań. Należy pamiętać o edukowaniu osób odpowiedzialnych za kontakt z mieszkańcami, tak by były świadome rozwiązań zapisanych np. w regulaminach obsługi mieszkańców. Również infrastruktura wymaga konserwacji – nawet najdroższy przewijak nie będzie spełniał swojej roli jeżeli nie będzie regularnie czyszczony lub będzie posiadał połamane elementy. To samo tyczy się kącików dla dzieci z brudnymi dywanami i popsutymi zabawkami.
Rozwiązania organizacyjne są konieczne, bo trzeba mieć na uwadze to, że zawsze mogą zawieść mechanizmy społeczne, więc dobrze jest móc wówczas powołać się na spisane prawa. W Polsce pojawia się coraz więcej inicjatyw wychodzących naprzeciw potrzebom osób z małymi dziećmi, zarówno w instytucjach jak i przestrzeniach publicznych. Słupsk chwali się kącikiem dla dzieci z prawdziwego zdarzenia, Warszawa pokojami do karmienia w urzędach dzielnic, a Białystok nowymi przewijakami w parkach. Jeszcze wiele zostało do zrobienia, ale zmiany powoli nadchodzą i miasta stają się coraz bardziej przyjazne aktywności osób opiekujących się małymi dziećmi.
Na zakończenie chciałabym zwrócić uwagę na to, by osoby z małymi dziećmi pamiętały o innych mieszkańcach. Należy pokazywać dzieciom co oferuje miasto, ale trzeba podejść do tego w sposób odpowiedzialny i uczyć dzieci właściwego zachowania i funkcjonowania w społeczeństwie. Trudno jest sprawić by małe dziecko w ogóle nie wydawało z siebie żadnych dźwięków, ale głośny krzyk lub płacz powinien być czynnikiem, który skłania opiekuna do natychmiastowej próby uspokojenia go, nawet jeżeli będzie trzeba wyjść na chwilę np. z sali konsultacyjnej. Należy dzieci brać w miejsca publiczne, ale trzeba robić to z głową i starać się nie zakłócać przebiegu spotkań, tak aby wszyscy mieszkańcy mogli spędzić czas w miłej atmosferze.
Olga Zuchora – łódzka aktywista miejska, kończąca studia magisterskie w Centrum Europejskich Studiów Regionalnych i Lokalnych EUROREG na Uniwersytecie Warszawskim. Obecnie autorka prowadzi badania nad dostępnością usług publicznych dla kobiet w ciąży i osób z małymi dziećmi w m.st. Warszawie, których wyniki dostępne będą we wrześniu. Zapraszamy również do śledzenia współtworzonej przez nią inicjatywy „Obywatel Rodzic”
[ezcol_1third]Polecamy:
Matka Polka chce uciec z geta, czyli rodzic w wielkim mieście
Katarzyna Archanowicz-Kudelska
[ezcol_2third]
Raporty o stanie polskich miast (online).
[/ezcol_2third] [ezcol_1third_end]
NIK o zarządzaniu zielenią w miastach: nowych drzew jest o 17% mniej niż wycinanych[/ezcol_1third_end]
[ezcol_1fifth] [/ezcol_1fifth][ezcol_3fifth]
[/ezcol_3fifth][ezcol_1fifth_end] [/ezcol_1fifth_end]